piątek, 11 maja 2012

Playoffs - Trzynasty dzień


















Chicago Bulls - Philadephia 76ers czyli prędzej krowy niż byki 
4-2 dla 76ers

W tamtym roku rozstawiony zespół z ósmego miejsca pokonał jedynkę. W tym roku mamy powtórkę z rozrywki. Zdaję sobie sprawę, że Bulls bardziej niż z przeciwnikami przegrali z kontuzjami (Rose,Noah).
Jednak w meczu, w którym Chicago musiało wygrać najbardziej zawiódł Carlos Boozer (1-11 z gry) - najbardziej przepłacony gracz NBA? Jeżeli nie to jest na pewno w ścisłej czołówce. Kolejny gracz, który zawiódł to C.J Watson (2-11 z gry). Przekonał się on, że playoffs to nie sezon zasadniczy i byle jaki gracz z D-League nie jest w stanie, nawet w najmniejszym stopniu zastąpić MVP. Jednak trzeba oddać szacunek dla graczy Sixers, którzy naprawdę interesująco prezentowali się w tej serii. Jrue Holiday(14pkt) po kontuzji Rose'a nabrał wiatru w żagle i grał z większą pewnością siebie do końca tej serii. Andre Igoudala (20pkt, 7as) w Game 6 pierwszy raz przeciwko Bulls był najlepszym strzelcem zespołu i to on zapewnił zwycięstwo 79-78 w dramatycznej końcówce spotkania - po dwóch niecelnych rzutach osobistych Asik'a(10pkt, 9zb) zebrał piłkę i ruszył na kosz byków wymuszając faul na Turku i  trafiając dwa osobiste, zagwarantował drugą rundę pierwszy raz od 2003 roku dla Sixers.
PS. Nie wiem jak wygraliśmy to spotkanie - Doug Collins tak skomentował to co się wydarzyło na parkiecie






Atlanta Hawks - Boston Celtics czyli bilet wciąż aktualny 
4-2 dla Celtics

Celtowie chcieli zaoszczędzić sobie nerwów w Game 7, natomiast Hawks musieli wygrać ten mecz aby uniknąć odpadnięcia. Atlanta wystawiła taką samą pierwszą piątkę(Horford,Smith,Williams,Johnson,Teague), która zapewniła wygraną w Game 5. To był najbardziej emocjonujący i wyrównany mecz w tej serii. Oba zespoły grały bardzo dobrze. Marvin Williams (16pkt, 4-5 za trzy) rozpoczął show w Boston Garden i Hawks objęli prowadzenie 28-20. Szybki run 16-0 w końcu od czego ma się takich weteranów jak Celtics. Paul Pierce(18pkt, 7zb) dał sygnał do odrabiania strat. Jednak to nie on był bohaterem Bostonu, a Kevin Garnett, który odmłodniał o jakieś 7 lat i zaprezentował pełną dominację - 28 zdobytych punktów, 14 zebranych piłek - ojciec zwycięstwa i awansu Celtów do II rundy.



















Los Angeles Lakers - Denver Nuggets czyli strzelnica w Denver 
3-3

Denver Nuggets byli trzecim zespołem po Bulls i Hawks, który musiał wygrać swoje spotkanie.
Jak wiemy dwóm poprzednim się to nie udało i odpadli z playoffs. Dobre wieści dobiegały przed spotkaniem dla fanów Nuggets - Kobe Bryant ma zatrucie żołądka i choć znając Black Mambe wiadome było, że wystąpi w tym spotkaniu, można bylo jednak liczyć na gorszy występ z jego strony.
Denver ruszyło od początku spotkania (13-0). Ty Lawson rozegrał najlepszy mecz w playoffs zaliczając 32 punkty (Playoff Carrier High, 5-6 za trzy), 6 asyst i 5 zbiórek prowadząc Denver do przekonującego zwycięstwa 113-96. Po stronie Lakers tylko chory Kobe Bryant (31pkt) próbował odpowiedzieć na kanonadę(10-20 za trzy) strzelecką gospodarzy z Denver. Jednak w pojedynkę nie był w stanie nic poradzić na przebieg wydarzeń z boiska. Pau Gasol(3pkt, 3zb, 1as, 1-11 z gry) zagrał chyba najgorszy mecz w trykocie Lakers, Bynum(11pkt, 16zb) nie potrafił znaleźć sobie miejsca w ataku przy dobrze działających podwojeniach. Natomiast po stronie Nuggets wszyscy wypełnili swoje zadania przedmeczowe. Corey Brewer(18pkt, 8-12 z gry, 2-3 za trzy) okazał się prawdziwym bangerem, który dawał energię z ławki razem z Andre Millerem(12pkt). Lakers są pod ścianą, przegrali dwa mecze z rzędu z Denver i wszystko rozstrzygnie się w pierwszym w tych playoffs Game 7 w Staples Center.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz