poniedziałek, 7 maja 2012

Playoffs - dziewiąty dzień


Chicago Bulls - Philadelphia 76ers czyli Byczki nie gotowe na Corridę 
3-1 dla 76ers

Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego ma poważne kłopoty i mimo dobrej postawy Boozera (23pkt, 11zb) nie byli wstanie poradzić sobie z Sixers. W Philadelphii dostarczycielami punktów byli głównie Spencer Hawes (22pkt, 8zb, 3bl), Jrue Holiday (20pkt, 8zb, 6as) i Iguodala(14pk, 12zb).



Philadelphia jest już tylko 1 mecz od sprawienia ogromnej sensacji i jeżeli będą grać na takich obrotach, to nawet powrót Joakima Noah'y niewiele pomoże. Najmłodszy zespół w fazie playoffs gra szybko, atletycznie,dobrze w obronie i bardzo mądrze. Chyba tylko magiczny powrót rozgrywającego Bulls, mógłby ich uratować przed odpadnięciem w pierwszej rundzie.



Miami Heat - New York Knicks czyli Knicks jeszcze żyją
3-1 dla Heat

Jeszcze żadna drużyna w historii NBA nie wyszła z 0-3. Czy po wczorajszym meczu myślę ze NYK będą pierwszą? Zdecydowanie nie. Jednak wczorajszy mecz był taki jakiego oczekiwałem po całej tej serii - emocje do samego końca. Wszystko jednak zaczęło się zgodnie z planem Heat, wygrywali nieznacznie do połowy (44-38), prowadzeni jak zwykle przez LeBrona (27pkt) i Wade'a (22pkt) i wydawać by się mogło, że to będzie ostatni mecz tej serii. Jednak w 3 kwarcie Knicks zaczęli gonić głownie dzięki duetowi swoich gwiazd - Carmelo Anthony (41pkt) i powracającemu po walce MMA z gaśnicą - Amare Stoudemire(20pkt, 10zb). Nowy Jork przedłużył czas wyjazdu na wakacje, wygrywając po zaciętej końcówce 89-87, ale tracąc kolejnego zawodnika przez kontuzję - Barona Davisa


PS. Melo show


Atlanta Hawks - Boston Celtics czyli Masakra bostońską piłą mechaniczną 
3-1 dla Celtics

Po wielkim triple double Rajon Rondo (20pkt 2/3 za trzy) rozdał 16 asyst i poprowadził Boston do pewnego zwycięstwa. Kolejny raz pokazuje ile warty jest dla tego zespołu. Celtowie rozstrzelali Hawks i już w połowie był "garbage time" (64-41). Patrząc wczoraj na drużynę z Atlanty zastanawiałem się jak to możliwe, że grają oni w playoffs. Jeden zawodnik z pierwszej piątki rzucił powyżej dziesięciu punktów. Grali jak by mieli metalowe buty, wszystko czytelne, a Joe Johnson (9pkt) pokazuje kolejny raz jak bardzo nie zasługuje na taki kontrakt jaki ma, oddając 8 rzutów przez cały mecz - żenada. Jedynie Josh Smith (15pkt, 13zb) walczył. Jednak to nic nie znaczyło przy dobrej postawie całego zespołu z Bostonu (51% z gry). Gracze Atlanty mogą już planować wakacje, a właściciel i GM Jastrzębi muszą w końcu zamieszać rosterem, bo w takim składzie nic w playoffs nie zdobędą.




Los Angeles Lakers - Denver Nuggets czyli Kobe ufa swoim kolegom 
3-1 dla Lakers

Lakers chcieli uniknąć niepotrzebnych nerwów i to im się udało, wygrywając po ciekawej końcówce 92-88.
Nuggets dobrze rozpoczęli ten mecz, starając się powtórzyć to co udało im się w Game 3. Jednak Lakers nie dali się zaskoczyć, ograniczając ofensywne zapędy Ty Lawsona (11pkt, 6as). Denver szybko znalazło swoich  go-2-guy w postaciach Danilo Gallinari'ego (20pkt, 6zb) i doświadczonego rozgrywającego Andre Millera (15pkt, 7zb), dzięki czemu prowadzili do połowy 51-45. W zespole z Los Angeles kolejny dobry mecz zagrał Andrew Bynum (19pkt, 8/12 z gry), Pau Gasol (13pkt, 9zb, 6as) i banger z ławki Jordan Hill (12pkt, 11as) mimo tego gospodarze trzymali się blisko i na minutę przed końcem po rzucie Galo był wynik po 86. Jednak odpowiedź graczy Lakers była natychmiastowa - dwie szybkie trójki Blake'a i Sessionsa po rozegraniach Kobego Bryanta (22pkt, 8zb, 6as) dały zwycięstwo graczom Lakers 92-88.
PS. Mecz meczem, a melanż trwa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz